O tym czym jest miłość wciąż próbują mówić naukowcy, udowadniają empirycy i od zawsze piszą poeci. Tylko któż z nich wie o niej więcej? Miłość jest wolna. Nie podlega woli. Nie da się jej celowo wzbudzić, wyzwolić, ani w kimś, ani w sobie. Niemożliwym jest również by na siłę ją zatrzymać. Spętana i usidlona, czyli ta warunkowa umiera – stopniowo lub nagle, natomiast zaniedbywana bywa, że słabnie, blednie, zanika. Jak więc kochać, by kochać miłością prawdziwą, dobrą? Jak ją rozpoznać i cóż dalej z nią czynić, by rosła w swą siłę…?
Miłość… ciepłe uczucie w sobie i do kogoś… radość kiedy widzimy szczęście w oczach osoby, którą kochamy, chęć bycia blisko by dzielić chwile szczęścia, a pomagać w momentach trudnych. Zdarza się, że ludzie pragnąc miłości jednocześnie nie wiedzą czym ona jest i jak ją rozpoznać. Często powodem jest fakt, że albo nie dane było im w życiu doświadczyć miłości w czystej formie lub dlatego, że w wyniku zaznanych ran przestali ją rozpoznawać i jej ufać. W wyniku tego osoby te mogą nie wiedzieć dwóch rzeczy: po pierwsze jak odnaleźć i dbać o uczucie miłości w samym sobie czy to do siebie samych czy też do innych, a po drugie jak rozpoznać miłość płynącą od drugiej osoby i w jaki sposób ją przyjąć.
Miłość jest wolna. Jak to rozumieć? Otóż tak, że nie można jej nakazać intencjonalnie, siłą woli by powstała, by się zadziała, zaistniała. Miłość można jedynie zauważyć, rozpoznać, przyjąć i pielęgnować by kwitła i była źródłem siły do życia i wzrostu. I mowa tu o zauważeniu, rozpoznaniu, przyjęciu i pielęgnowaniu miłości zarówno tej w sobie, do siebie samego i do drugiej osoby, jak i o tej miłości przyjmowanej od innych. To wszystko co można uczynić, jedyna słuszna postawa wobec tego uczucia, która to pozwala miłości istnieć we wnętrzu człowieka i między dwojgiem ludzi.
Miłość kojarzyć się może z pewnym idealnym, rajskim uczuciem i niebiańskim stanem rzeczy. Faktem jednak jest, że nie mamy raju na ziemi, a ludzkie serca i umysły w toku życia nawiedzane są przez różnego rodzaju niespodziewane ataki zarówno ze strony obcych jak i bliskich nam osób: zachowania, słowa, gesty i postawy wobec nas, które mają z miłością tyle wspólnego co nic. Jeśli w bagażu doświadczeń danej osoby tej bezwarunkowej, czystej, dobrej miłości jest niewystarczająco wiele to raz za razem po takich doświadczeniach tracona jest niewinność postawy wobec świata i ludzi. Utrata tej niewinności nie jest jednak wtedy tą naturalną formą budowania odpowiedniej, zdrowej ostrożności wobec otaczającego świata. W konsekwencji bowiem ludzkie serce może swą naturalnie żyzną, gotową do przyjęcia ziarna miłości powierzchnię przemienić na taką, która swą jałową twardością przypomina już jedynie tarczę ochronną i tylko taką pełni funkcję. W sferze uczuć często jednak okazuję się, że to za mało, by w pełni żyć i otwierać się na uczucie miłości, które w ogromnej mierze człowieka żywi.
Pisząc o zauważeniu, rozpoznaniu, przyjęciu i pielęgnowaniu miłości mam na myśli proces, który pozwala na celebrowanie tego uczucia w kolejnych jego fazach od momentu kiedy będzie ono miało szansę się pojawić do jego pełnego rozkwitu wraz z towarzyszącymi mu zakrętami, pułapkami sytuacji i emocji. Mówi się, że miłość pojawia się w momencie kiedy człowiek jest gotowy na uczucie i na podjęcie ryzyka. Ryzyko to związane jest z niewiadomą w jakim kierunku rozwinie się zalążek powstałego uczucia i z ewentualnym brakiem odwzajemnienia miłości, a co za tym idzie z rozczarowaniem i koniecznością poradzenia sobie z nim. W każdym razie umiejętność zauważenia, rozpoznania, przyjęcia i pielęgnowania miłości nie dla każdego jest sprawą oczywistą i prostą, a związane z nimi wrażliwość, elastyczność, otwartość i odwaga potrzebne by doświadczać kolejnych etapów mogą być widziane jako życiowa sztuka. Każdy artysta przyzna, że sztuka wiąże się również z pewną dawką cierpienia, głodem inspiracji, lękiem przed brakiem natchnienia, bólem tworzenia, obawą przed odrzuceniem, niezrozumieniem dzieła przez odbiorcę. Można tworzyć w przypływie emocji i uczuć, ryzykować, a można też chcieć w bezpieczny, utarty sposób przewidując potrzeby konsumenta, kontrolując proces tworzenia powoływać do istnienia rzeczy nie mające z prawdziwym dziełem wiele wspólnego, czyli takiego wypływającego z serca, duszy – istoty człowieka. Przypomina to bezpieczny plan, układ, strategie nastawioną na zysk, której brakuje jeszcze promocyjno – reklamowych sztuczek by produkt zawojował market i dobrze się sprzedał. Zdarza się często, że ludzie w pogoni za uczuciem, miłością chcą ją „kupić”, zdobyć, pozyskać, mieć już tu i teraz i to na własność lub też samych siebie wykreować na obiekt wielce prawdopodobnie pożądany, by zmaksymalizować prawdopodobieństwo bycia chcianym i kochanym. Jest to jednak wątpliwy plan na doświadczenie prawdziwej, autentycznej miłości, która u swych podstaw ma wolne w swej istocie przyciąganie, poruszenie i zachwyt istotą, duszą drugiej osoby. Ten bowiem pewnego rodzaju rezonans stać się może wstępem do budowania trwałej więzi.
I tak kiedy mamy serce i oczy szeroko otwarte możemy ewentualnie doświadczyć tj. zauważyć, poczuć to coś co sprawi, że zwrócimy uwagę na drugą osobę i, że będziemy w stanie odebrać na poziomie emocji, ciała i umysłu pewnego rodzaju magnetyzm, coś co poruszy nas w środku, pobudzi, ożywi, nie pozostaw obojętnym. Możemy to zauważyć i pozwolić temu zaistnieć, oddziaływać, ale nie jest możliwe by narzucić sobie takie uczucie lub je w sobie wskrzesić. Często słyszę: „Wiele bym dał/dała, żeby kochać ją/jego tak jak on/ona mnie. Jestem zły/ zła, nie umiem kochać, nie potrafię odwzajemnić jej/jego uczuć, a ona/ona jest taki/taka dobra, tak się stara.” Miłości nie da się wywołać na siłę. Są jednak osoby, które nie są w stanie otworzyć się na uczucie, na doświadczenie tego co płynie z zewnątrz boją się już na wstępie być dotkniętym przez energię emocji, poruszenia.
By rozpoznać miłość należy wiedzieć czym ona jest, jak to jest czuć się kochanym, czyli akceptowanym, przyjętym, szanowanym, zauważanym, branym pod uwagę, traktowanym słusznie, widzianym w niepowtarzalnej istocie swojej osoby. Bez takiej wiedzy opartej na doświadczeniu łatwo przyjąć za miłość jej skrawki, bądź ochłapy, w skrajnych przypadkach nawet przeciwieństwo miłości czyli odrobinę uwagi lub przywiązanie, za którymi idzie wzajemne uzależnienie, brak szacunku, słusznego traktowania, brak wzajemnego brania siebie pod uwagę, ignorancja, przemoc fizyczna i psychiczna. Brak umiejętności, wiedzy i doświadczenia związanego z tym czym jest dobra miłość często jest powodem, który prowadzi osobę na spotkanie z psychologiem.
Miłość by wzrastać powinna trafić na podatny grunt czyli na gotowość osoby by ją przyjąć, a co za tym idzie pozwolić jej się zakorzenić, ugruntować, rozwinąć, zaistnieć. Wiąże się to ze sztuką balansowania na różnych pojawiających się uczuciach, nastrojach, emocjach. To próba zaufania, pokazania się i pokazywania wciąż od nowa każdego dnia w obliczu różnych sytuacji i reakcji własnych oraz partnera/partnerki. To coraz większa bliskość fizyczna, emocjonalna, duchowa. To wszystko to co piękne i to co brzydkie. To miłość i jej cień, sytuacje i emocje trudne. To życiodajna siła miłości, ale tez śmierć – śmierć pierwszych idealnych wyobrażeń, niekiedy złudzeń, iluzji. Ceną za miłość jest odwaga, a kiedy nas na nią stać czeka na nas nagroda. Realne, wzajemne, kompletne widzenie, rozumienie, szanowanie i kochanie. Natomiast złość, gniew, irytacja, zazdrość, lęk to emocje, które mogą się pojawić. Jeśli coraz częściej przejmują władzę w związku nad dojrzałym uczuciem, komunikacją i klarownym widzeniem siebie nawzajem, warto wtedy zasięgnąć porady psychologa.
Do tego by istniało życie, wzrost, rozwój potrzebne jest odpowiednia, umiejętna pielęgnacja i dotyczy to również miłości. To jak człowiek traktuje samego siebie przejawia się w tym jak obchodzi się z drugą istotą i otaczającym go światem. Kiedy kocha i szanuje siebie to szanuje również drugą osobę, kiedy rozumie siebie i słucha siebie, stara się zrozumieć partnera/partnerkę i pozwala jemu/jej wsłuchać się w siebie. Pielęgnowanie to dawanie zarówno sobie jak i drugiej osobie odpowiedniej przestrzeni zarówno w czasie jak i terytorialnie, to wzajemne rozumienie i szanowanie swoich potrzeb, poznawanie i wspieranie, niekiedy wzajemne chronienie siebie. To pielęgnowanie wspólnych wartości oraz rozumienie i uwzględnianie swoich granic. To w końcu odnajdywanie i realizowanie wspólnych celi, bądź też uczciwe zauważenie ich rozbieżności lub braku. Nie każdy wie jak pielęgnować samego siebie, a tym bardziej relacje i miłość. Często z lęku przed porażką w związku, jego rozpadem kamuflujemy to co przysparza nam trudności, jednak to co trudne, a przemilczane z czasem urasta do rozmiarów demona, który zatruwa komunikacje, uczucia i dobrą energię w relacji nie mówiąc o miłości. Na tym etapie często też pary stają w obliczu kryzysów, wątpliwości i decyzji czy być razem czy też się rozstać. Bywa, że para lub jedna osoba wie, że nie chce już być w związku, a wtedy sztuką jest się rozstać, puścić drugą osobę wolno lub odejść zabierając to co swoje (byle nie więcej) unikając szantaży, gróźb, wzniecania nienawiści. Kiedy indziej dwoje ludzi zwyczajnie nie wie jak tchnąc życie w relację, jak dbać o uczucie, o siebie, wspólne życie.
Patrząc na miłość jak na sztukę tzn. wolną w swej istocie, wymagającą potencjału, iskry, talentu czyli umiejętności wyrazu i ekspresji oraz otwartego, odważnego serca warto uczynić wiele by miłość, której doświadczamy w sobie była wolna również od potencjalnych sztuczek, tricków, prób uwiedzenia, zmanipulowania odbiorcy tj. w tym wypadku partnera/partnerki. W to miejsce zachęcam do zdobycia się na odwagę do tworzenia ekspresji autentycznych uczuć i urzeczywistniania ich oraz zdrowego ich komunikowania, wyrażania i mądrze otwartego ich przyjmowania.
Kochajmy!